Joanna Jaroch
Norimichi Hirakawa, znane, nieznane i (nie)odwracalne
W sercu Biennale, czyli w sali głównej Centrum Sztuki WRO została zaprezentowana twórczość Norimichiego Hirakawy. Japończyk przyjechał do Wrocławia z pięcioma pracami, które umieszczono w całkowicie wyciemnionej galerii – jedynym źródłem światła były zawieszone na ścianach ekrany lub rozbłyski prac. Jeśli miałabym najprościej określić swoje wrażania, to sprowadzałyby się one do hipnotycznego seansu. Co prawda, za każdą instalacją wideo kryje się określony koncept, podyktowany możliwościami nowych technologii i w konsekwencji stawianymi pytaniami o ich niezawodność, nieskończoność, wydolność czy ograniczenia. Jednak na poziomie percepcji zmysłowej obcowanie ze sztuką Hirakawy to głównie przyjemność wynikająca z oglądania niezwykle zaprojektowanych cyfrowych obrazów o wysmakowanej estetyce.
Oprócz tego, że prace Hirakawy dają po prostu satysfakcję estetyczną, czy stają się przyjemną ucieczką w transowe wizualizacje, to, po dłuższym namyśle, mogą równie dobrze służyć jako pretekst do poważnych refleksji o naszym uwikłaniu w czas i chwilowej obecności tu i teraz. Na ile jest on zaplanowanym z góry, zamkniętym systemem bez możliwości ingerencji w jego strukturę, a na ile wygenerowaną iluzją, której się biernie poddajemy z mylnym przekonaniem o własnej sprawczości?
– Joanna Jaroch
kulturoznawstwo